Strona:PL Henryk Sienkiewicz-Na marne 149.jpg

Ta strona została uwierzytelniona.

czej rzężał głośno; był już nieprzytomny, na ustach miał krwawą pianę, a twarz siną. Za chwilę przybiegł Augustynowicz nieuczesany i zaledwie ubrany. Obaj zajęli się chorym, nie zważając na hrabiankę, która z jękiem uklękła w nogach łóżka, prawie nieprzytomna. Nagle Szwarc z Augustynowiczem spojrzeli sobie w oczy, wzajem spostrzegłszy, że niema najmniejszej nadziei.
— O, Boże, Boże! możeby jeszcze kogo zawołać! — wybuchnęła ze łzami hrabianka.
— Ruszaj po Skotnickiego — krzyknął Szwarc.
Augustynowicz pobiegł, chociaż był pewien, że wróciwszy z doktorem nie zastaną już hrabiego między żyjącemi. Tymczasem Szwarc z całą energią i przytomnością umysłu zajął się chorym, puścił mu krew, wreszcie spojrzawszy na zegarek, oświadczył, że atak przeminął.
— Dzięki Bogu! Więc jest jeszcze nadzieja! — zawołała hrabianka.
— Atak przeminął... — powtórzył Szwarc.