Strona:PL Henryk Sienkiewicz-Na marne 152.jpg

Ta strona została uwierzytelniona.

rego i zamknąwszy oczy, pociągnął palcem po gardle.
— Myślę nad tem — odparł Szwarc. — Może znajdzie się ktoś z familii.
— A jeśli się nie znajdzie?
— Ostatecznie trzeba będzie o tem z nią pomówić. To widocznie ubodzy ludzie; stróż mi mówił, że mieszkanie dotąd nie opłacone. Ale nie bez tego, żeby gdzie nie mieli krewnych, albo przynajmniej znajomych.
— No, zresztą potem o tem — mówił Augustynowicz, który nie lubił długo zatrzymywać się na jednym przedmiocie.
— Czekaj — przerwał Szwarc — na wszelki wypadek przychodzi mi jedna myśl do głowy. Do tej pory nikt, tu jednak nie był, a niepodobna, żeby to biedactwo — pokazał oczyma drzwi, gdzie spała hrabianka — niepodobna, żeby to biedactwo pozostało samo po jego śmierci. Powiedz — spytał nagle — czy twoja znajoma Wizbergowa pobożna kobieta?
— O, jak patyna!
— Poczciwa, prostoduszna?