Strona:PL Henryk Sienkiewicz-Na marne 155.jpg

Ta strona została uwierzytelniona.

Zrobiło się cicho; dziwnym trafem lampka w tej chwil pociemniała jeszcze bardziej. Od czasu do czasu słychać było tylko szybkie półgłośne słowa Szwarca.
— Puls?
— Wody!
— Dusi się — szepnął Augustynowicz. Obaj zatamowali w sobie oddech, odezwał się głuchy trzask lancetu, stal pogrążyła się w ciało, ale krew już nie poszła.
— No, to i koniec! wszystko na nic! — zawołał Szwarc, odetchnąwszy głęboko.
Na czole wystąpiły mu krople potu.
— Żył, żył... aż umarł — rzekł z najobojętniejszą w świecie miną Augustynowicz. — Zrobiliśmy swoje, teraz spać.