Strona:PL Henryk Sienkiewicz-Na marne 165.jpg

Ta strona została uwierzytelniona.

a ona, słuchając go, tkwiła całą duszą w tej przeszłości.
Nieraz zdawało jej się, że od złotego tła legendy odrywa się jakaś postać skrzydlata, pół-rycerz husarz z krzywą szablą w dłoni, orli syn stepów i wałki. Machnął ręką i oczyściły się stepy z tatarstwa, rzekłbyś, Krym dojrzysz i morze błękitne za Krymem. Hej, zwykłe marzenia dziewczyny! Jak step szeroki, tyle pieśni o jego czynach, a potem on taki sławny choć tak kochany, schylał czoło przed jakąś postacią niewieścią. Zwykłe marzenia magnackiej dziewczyny! Ta niewieścia postać, to ona; on, to jakiś Herburt lub Korecki.
Jak była wychowana, tak marzyła, a były te marzenia niepożyteczne, ba, może i szkodliwe, ale piękne; to też gdy stary kończył opowiadanie i wspomniawszy teraźniejszość, dodawał z goryczą: „Moja wina, moja wina”, ona mu ręce na szyi związawszy, mówiła zwykle: „Nie twoja, tateczku! wrócą te czasy!”
Ale czasy nie wróciły. Stary umarł, a jako opiekun nie zjawił się żaden wycię-