Strona:PL Henryk Sienkiewicz-Na marne 168.jpg

Ta strona została uwierzytelniona.

nien był jej tego mówić, dlaczego się z tem nie krył? Te słowa były istotnie młotem, który ciężko uderzył w duszę hrabianki.
Obrzuciła Szwarca ździwionym wzrokiem, jakby szukając na nim skórzanego fartucha, lub śladów iskier na dłoniach. Zresztą należy wyznać, że, mimo całej wdzięczności dla niego i pani Wizbergowej, sądziła z początku, sądziła wprawdzie cicho, że korona hrabiowska, unosząca się nad jej czołem, zjednała jej tych ludzi; sądziła, że, przygarniając pańskie dziecko, robili to trochę dla własnego zaszczytu. Otóż poznała, że przynajmniej co do Szwarca pomyliła się zupełnie. Wymawiał on słowo „hrabia”, tak jak „żyd”, „cygan” lub „szlachcic”, nie zwracając nawet uwagi na odrębność znaczenia sensu tych dźwięków. Czyżby tego nie rozumiał? Nie, tego nie mogła przypuszczać, choć rzeczywiście kwestya arystokracyi i demokracyi leżała dotychczas odłogiem w jego duszy. Posądzała go tedy o umyślną ignorancyę — ale tego nie dosyć — hrabianka spostrzegła, że w postępowaniu Szwarca z nią przebijała