Strona:PL Henryk Sienkiewicz-Na marne 220.jpg

Ta strona została uwierzytelniona.

łkała tak, że długie, długie godziny utulić jej nie mogły.
Biedna dziewczyna, nie mogła nawet przed nikim wyspowiadać się ze swoich zmartwień i ciężkiej walki, jaką toczyła sama z sobą.
Płakała w chwilach słabości. Ile w tych łzach było zranionej miłości własnej, ile szczerego żalu po Szwarcu, trudno było powiedzieć. Dawniej, objąwszy rękoma szyję dobrej Malinki, byłaby wyznała wszystko, co jej przygniatało duszę, ale dziś i Malinka była dla niej obcą, a przynajmniej nie tyle blizką, co ongi. Właśnie owe niefortunne próby kokieteryi z Augustynowiczem głęboko obrażały rozkochaną w nim dziewczynę, a przytem i stosunek Luli do Pełskiego wydawał się jej dziwacznym.
Tymczasem czas płynął, Lula zaczynała wątpić, czy Szwarc kochał ją kiedykolwiek, Pełski nieznacznie karmił ją myślą przyszłego komfortu; czas płynął — a czas, to wedle słów poety: „róż kwitnących przemierzły ogrodnik”.