Strona:PL Henryk Sienkiewicz-Na marne 223.jpg

Ta strona została uwierzytelniona.

Augustynowicz wiedział o tem najlepiej.
Pewnego razu — a było to w miesiąc jakoś po zerwaniu z Lulą — Augustynowicz, zbudziwszy się późną nocą, ujrzał Szwarca, ubranego jeszcze i siedzącego niby nad książką. Zegar w ciszy nocnej gorliwie opowiadał o uciekających minutach; lampa paliła się jasnem, wesołem światłem, a przy blasku jej wyraźnie rysowały się rudawe bokobrody i blada twarz Szwarca na czarnym pokrowcu fotela. Siedział z pochyloną w tył głową i z przymkniętemi oczyma, ale nie spał; wzniesione brwi i kolory, bijące mu na twarz, świadczyły o tem najlepiej. Twarz jego nosiła wyraz niewysłowionej błogości; jakieś marzenie, jak złoty motyl, siedziało mu na mózgu, roztapiając w mglistą miękkość ostre linie jego rysów.
Augustynowicz spojrzał na niego uważnie, poczem zcicha podniósł się na łóżku z obliczem pełnem oburzenia i gniewu.
— Co ten robi? — szepnął. — A, ty się już sam oszukujesz! Niech mnie powieszą, jeżeli mu nie cisnę na głowę podusz-