Strona:PL Henryk Sienkiewicz-Na marne 251.jpg

Ta strona została uwierzytelniona.

jaźń, która w przyszłości ma mi szczęście całego życia zastąpić.”
List od Szwarca przyniósł wieczorem Augustynowicz. Lula nie chciała go otworzyć.
— Nie czyń mu pani tej krzywdy — mówił błagalnie Augustynowicz — bo i tak w tej chwili mój stary może już...
Łzy dusiły go, dalsze słowa więzły mu w gardle.
— Może to już ostatnie jego słowa. Wczoraj odwiozłem go do szpitala — wyszeptał.
Lula pobladła jak płótno; zdawało się, że za chwilę zemdleje. Napróżno siliła się utrzymać spokój i chłód twarzy — cała jej postać drżała jak liść.
Bądź co bądź, kochała Szwarca.
Wzięła list z ręki Augustynowicza. List brzmiał jak następuje:
„Pani! Umiałem przenieść stratę twej ręki, ale nie twego szacunku. Czytaj i sądź! Umierający przyjaciel zostawił na mojej opiece kobietę, którą kochał całą siłą rozdartego serca, a której miłość mimowoli mu wydarłem. Po jego śmierci poznałem ją