Strona:PL Henryk Sienkiewicz-Na marne 259.jpg

Ta strona została uwierzytelniona.

razy zatrzymywał się, jakby z obawy, że wróci za późno.
Nagłe jakaś myśl błysnęła mu w głowie. Spostrzegł, że stoi przed domem Heleny.
— Wejdę. Niech go pożegna.
W półgodziny potem Helena klęczała przy łóżku Szwarca. Rozwinięte jej włosy leżały w szerokich splotach na pościeli; rękoma obejmowała stopy chorego, twarzą spoczęła na nich.
W salce szpitalnej cisza panowała jak w grobie, słychać było tylko szybki, urywany oddech chorego.
Tak upłynęła długa, przeklęta noc, której każda minuta zdawała się być dla Szwarca ostatnią. Wreszcie trzynastego dnia od początku choroby nadeszło przesilenie.
Choremu było stanowczo lepiej.
Koło jego łóżka siedzieli nieodstępnie Augustynowicz i Helena; ta ostatnia zdawała się zapominać o świecie przy tem łożu. Razem z życiem Szwarca wracało i jej życie. Cieszyła się do szaleństwa każ-