Strona:PL Henryk Sienkiewicz-Na marne 271.jpg

Ta strona została uwierzytelniona.

Szwarc obrócił się do ściany i pogrążył w milczeniu. W tej chwili wszedł posługacz szpitalny.
— Pani Wizbergowa pragnie z panem mówić — rzekł do Augustynowicza.
Augustynowicz wyszedł; na korytarzu oczekiwała pani Wizbergowa.
— Co się stało? — spytał z przestrachem — czy znów kto zachorował?
— Nie, nie!
— Cóż więc?
— A to Lula odjechała — mówiła żałosnym głosem pani Wizbergowa.
— Dawno?
— Wczoraj wieczorem. Byłabym tu zaraz przyszła, bo to już z tydzień nie dowiadywałam się o Szwarca, ale Malinka tak była zmartwiona i zapłakana, że nie mogłam jej opuszczać. Odjechała Lula, odjechała!
— Skądże jej?
— Dużo byłoby opowiadać. Może we dwa tygodnie, od czasu jak Szwarc zachorował, przyszedł znów do nas Pełski, a wkrótce po raz drugi oświadczył się Luli. Miała z tego powodu niemało zmar-