Zkolei Tissot pojechał do Kurjera Foljowego[1].
— My — rzekł redaktor — głównie uprawiamy poczciwość. Na rozum u nas jeszcze nie czas. Nie kąpiemy się na głębokiej wodzie, bo bystry prąd jej mógłby nas utopić, lub unieść daleko. Pluskamy się więc na płytkiej. I bezpieczny człowiek i drobnych rybek koszykiem nałapać może. Będąc organem demokratycznym, kształcimy lud, opisując toasty i kolacje na balach arystokratów. Lubię także artykuły o swawolach uczniów gimnazjalnych.
Następnie widzimy Tissota w redakcji Odgłosu[2].
— Jak mnie pan widzisz, — rzekł redaktor — utyłem na postach i modlitwie, a doszedłem do przekonania, że dopóki kursować będą do Częstochowy pociągi po zniżonej cenie, póki genjalna nasza wieszczka czytać będzie swój poemat Branki w jasyrze, póki dr. Zyblikiewicz pozostanie burmistrzem krakowskim, póki dostojny Jastrzębiec poślubiać będzie Ślepowrony, póki panować będzie dworactwo doli — póty nam będzie dobrze.
Redaktor Epoki[3], ujrzawszy u siebie Tissota, rzekł dumnie:
— Ja pierwszy pokazałem, jak się pisze komedje i ja pierwszy zadałem cios śmiertelny dawnej dyrekcji teatrów. Teraz spokojnie umrzeć mogę. Naród wie, co napisać na moim nagrobku — o ile