w której kapłan święci je hurtem. Tak i my zrobiliśmy. Oto masz przed sobą głowizny, indyki, kiełbasy, szynki, jajka i pieczone prosięta.
Tu mówca skłonił się głęboko.
— Miło mi — odpowiedział Tissot — poznać to wszystko, a panów obrońców większej własności ziemskiej proszę, żeby wystąpili i pozwolili mi się obejrzeć bliżej.
Kilku mężów wysuwa się naprzód.
— Mam tu jeszcze w spisie jeden dziennik, — mówił dalej Tissot — którego redakcji nie poznałem.
— Pominąć, pominąć! — krzyknięto chórem. — To ptak, który kala gniazdo swoje. Gbury, powiedzą panu w oczy, żeś blagier, że nie znając języka polskiego, chcesz zbadać i opisać Polskę.
Uściski zakończyły tę scenę.
Tissot, wróciwszy do domu i przejrzawszy swoje notatki, napisał na karcie tytułowej Voyage au pays de... Nie dojrzałem ostatniego wyrazu w tytule, bom właśnie... z tego rozkosznego snu się przebudził.