Jest nią dotychczas. Łąka ta ciągnie się jak okiem dojrzeć i, z wyjątkiem miesięcy letnich, przez większą część roku prześwieca wodą, powierzchnia owej „prerji“ nęci oko żywą, wiecznie świeżą zielonością trawy i migotaniem tysiącznych barw łącznego kwiecia. Tulipany, irysy, lilje białe, wielkie blado-różowe gwoździki, żółte wanilje wychylają głowy nad trawę i kołysane wiatrem mienią się, jak tęcza. Na wyższych kępach rosną czarne dęby (black vaks), z których liść nie spada nigdy.
Łąka ciągnie się wzdłuż prawego brzegu aż do oceanu i jest ziemią obiecaną dla wodnego ptactwa. Mamy, dzikie gęsi, kormorany, pelikany, kaczki szare, czarne i różowe, żórawie, czaple i kulony gnieżdżą się tu, żyją, umierają w niezakłóconym spokoju.
W miejscowościach suchszych żyją króliki, zające, w błotach łosie, w zaroślach jelenie i kangury, prócz tego wszędzie pasą się trzody. Bydło, sprowadzone jeszcze przez jezuitów z Meksyku, rozmnożyło się tu bardzo. Łąka żywiła osadę, Meksykanie bowiem byli hodowcami. Rolnictwo za czasów Sutterowego tartaka prawie że jeszcze nie istniało. Na południu od Los Angelos księża zasadzili w misji pierwsze szczepy winne, ale na północy sadzono tylko kukurydzę, której ziarna tłuczono w pierwotny sposób między kamieniami. Zresztą majątek stanowiły woły i krowy, których nie było komu sprzedawać. Żadne okręty nie przebijały jeszcze pysznego bayu San-Francisko. Nie-
Strona:PL Henryk Sienkiewicz-Pisma zapomniane i niewydane.djvu/028
Ta strona została uwierzytelniona.