mu przynieść tysiące dolarów; prócz tego w owych czasach życie wisiało na włosku, nikt więc nie odmawiał sobie niczego.
Sławnie szczęśliwy Marja wchodził do sklepu obładowany złotem jak muł i nie wychodził czasem przez miesiąc, to jest, póki złota starczyło; następnie gospodarz wyrzucał go pijanego w pierwszy lepszy dół, opuszczony już przez innych: wytrzeźwiony w dole, zaczynał kopać i znowu znajdował miljony.
Mówiono o nim, że złoto woła na niego z pod ziemi. Był to też mistyk. Słyszano go nieraz szepcącego pod ziemią w klemie... z kim? Sądzono, że z żółtym małym człowiekiem o zielonych oczach, który jest duchem złota.
Handlarze więc zgarniali wszystko, co wykopał górnik. Powszechnie byli to łotry z pod ciemnej gwiazdy. Puszczali oni między sobą górników w licytację tak, jak u nas szlachtę Żydzi. Ale też rzemiosło ich było niebezpieczne: niejeden kończył z kulą w mózgu i nożem w sercu; niejeden ginął nagle ze świata i więcej o nim nie słyszano; nikt wówczas o nikogo nie dbał, żadna sprawiedliwość niczego nie dochodziła. Ten i ów kiwnął głową i szeptał: „Wujaszek grizzly go zabił“. Grizzly — to znaczyło szary niedźwiedź. Na tem kończyło się wszystko.
Handlarze więc musieli się strzec. Mieli oni nugety, albo inaczej pepity, czyli bryły złota w oknach, a rewolwery za pasem.
Strona:PL Henryk Sienkiewicz-Pisma zapomniane i niewydane.djvu/031
Ta strona została uwierzytelniona.