Upłynęło kilka miesięcy.
W okolicy Lathrop stanęły przy pomocy drwali dwa domy.
W jednym z nich mieszkał Taller z córką, w drugim Mary Monteray ze swymi murzynami i niedźwiedziem.
Osady te były odległe o dziesięć mil od głównej kolonji drwali, od których też w razie napadu Indjan można było mieć pomoc. Ale i miejscowe siły nie były do pogardzenia, załoga bowiem, złożona z czterdziestu silnych jak dęby i zbrojnych Yollofów, mogła długo się bronić.
Kilku strażowało dzień i noc w okolicy, inni zajęci byli wycinaniem dębów, platanów dla oczyszczania gruntu pod uprawę zbóż dla Tallera.
Stary farmer wziął się gorliwie do roboty. On szukał tam pracy, gdzie miss Monteray — sielanki.
Znaleźli oboje to, czego pragnęli. Mary sama mówiła, że nigdy nie czuła się tak szczęśliwą. Okolica, w której zamieszkali, była jeszcze dziewiczą w całem znaczeniu tego wyrazu. W dzień huczały w niej wprawdzie tartaki, które dziesięć mil dalej drwale powznosili na biegu strumienia „Czerwonych Skór“, ale, gdy tartaki milkły, żaden odgłos życia ludzkiego nie przerywał wielkiego spokoju tej pustyni. Nocą maukawisy (przedrzeźniacze) napełniały potokami trelów głuszę leśną, lub czasem z pomiędzy
Strona:PL Henryk Sienkiewicz-Pisma zapomniane i niewydane.djvu/053
Ta strona została uwierzytelniona.
X.
PRACA I SIELANKA.