Strona:PL Henryk Sienkiewicz-Pisma zapomniane i niewydane.djvu/057

Ta strona została uwierzytelniona.

dziecko to w razie potrzeby umie pielęgnować chorych i rannych. W mieście, dzięki jej wpływowi i łagodniejszym uczuciom, jakie umiała budzić w surowych duszach górników, obyczaje poczęły również nieco łagodnieć.
Straszny dąb mniej często nosił ludzkie owoce. Regulatorowie z początku częstokroć zapraszali Mary na posiedzenia, ale wkrótce przekonali się, że „z tą panną“ niepodobna powiesić nikogo po ludzku.
Zato ci, których ocaliła, byli „jej ludźmi“ na śmierć i życie.
Jeden człowiek tylko zniknął, jakby wpadł w wodę. Nie widywano go w mieście, nie było go między drwalami, słowem nigdzie. Mary raz przypomniała sobie owego młodzieńca, którego o mało nie zadławił jej baby i pytała o niego.
— Rows? — odpowiadano jej — dobry chłopak, pewno nie żyje.
Było to rzeczą tak jeszcze zwyczajną, że nawet i Mary nie pytała więcej o niego.


XI.
SZAŁAS W LESIE. SPOTKANIE.

W życiu Mary Monteray, tak jak i na wiecznie pogodnem kalifornijskiem niebie, mało było zmian. Jeden dzień tak był podobny do drugiego, jak dwaj bracia bliźniacy.