Strona:PL Henryk Sienkiewicz-Pisma zapomniane i niewydane.djvu/062

Ta strona została uwierzytelniona.

Beg pardon miss.. To jest mój business.
Silna ręka odsunęła ją wtył, a przed jej oczyma zarysowała się wysoka postać męska.
I jeszcze raz ozwał się cichy szept:
I beg your pardon...
Krwawe światło wystrzału rozdarło pomrokę, a potem Mary ujrzała straszliwą walkę człowieka ze zwierzęciem. Bezładna kupa splątanych ciał padła na żwir strumienia... i przewracała się konwulsyjnie... Słychać było tylko chwilami to zgrzyt zębów, to głośne sapanie, to urwany ryk... Czasem łapa niedźwiedzia wznosiła się ku górze, czasem ręka ludzka, uzbrojona w nóż... Mary zemdlała...
Gdy przyszła do siebie, pierwszem wrażeniem, jakiego doznała, był odgłos kaskad na strumieniu. Widocznie była blisko domu. Jakoż zdala połyskiwało światełko w domu Tallera.
U jej nóg leżała nawznak bezwładna postać ludzka...
Wtedy Mary domyśliła się wszystkiego. Nieznany zbawca widocznie niósł ją na ręku kawał drogi, zanim sam omdlał z wyczerpania.
Z walki nie musiał wyjść bez szwanku. Jakoż przy świetle księżyca Mary spostrzegła krew, spływającą z jego szyi, piersi i włosów na wrzosy leśne. Przy jasnem świetle widać było jego twarz, białą, jak kreda; oczy miał zamknięte otwarte usta oddychały, ale słabo i nieregularnie.
Była to piękna twarz, jakby z rzymskiego posągu barbarzyńca, znamionująca odwagę i siłę.