Strona:PL Henryk Sienkiewicz-Pisma zapomniane i niewydane.djvu/067

Ta strona została uwierzytelniona.

nic.... I przepraszam panią, ale myślę, że człowiek może być lepszy w lesie, bo musi więcej myśleć... a między kopaczami nie ma na nic czasu.
We wszystkiem, co mówił Rows, była jakaś naiwność nawpół dziecinna. Był też to chłopiec zaledwie dwudziestoczteroletni, który prócz tego posiadał mnóstwo wrodzonej prostoty i sam to czuł, gdyż mówiąc z miss Monteray, powtarzał co chwila: „Przepraszam panią, ja jestem człowiek prosty“...
Zdrowie jego polepszało się szybko. Wkrótce mógł już siadywać na werandzie domu, a później często towarzyszył Mary na ów mostek, łączący dwa domy, na którym Mary spędzała zwykle godziny popołudniowe w towarzystwie swej małej ciemnej przyjaciółki...
Pewnego popołudnia siedziała tak właśnie, ale sama, słuchając szumu kaskad i wpatrując się w amfiteatr drzew, otaczających dolinę, które, lubo niezbyt odległe, przysłonięte były błękitem oddalenia. Była to chwila najcudniejszej pogody i ciszy: na łące pogwizdywały czerwonoskrzydłe szpaki, a w dali leśnej kuły drzewa dzięcioły....
Mary rozmarzyła się pod wpływem wielkiej słodyczy natury. Jakaś łagodna, ale silna tęsknota ścisnęła jej serce. W tej chwili zbliżył się do niej Rows, stawiając jeszcze z trudnością kroki...
Mary podbiegła ku niemu i posadziła go troskliwie obok siebie. Nigdy jego blada twarz nie wydała się jej wdzięczniejszą i bardziej szlachetną.
I beg your pardon... — począł wedle zwy-