czaju młody strzelec — ja mam do pani wielką prośbę, miss Mary!
— Której nie odmówię z pewnością, odpowiedziała Mary...
— Oto, — mówił z powagą, a zarazem nieśmiałością Rows, kręcąc w ręku kapelusz — ja... nie będzie się pani gniewać na mnie?... ja niedługo wyzdrowieję...
— O tak, niedługo już, dzięki Bogu!...
— I wrócę do mego szałasu nad Miror-lake... ale mi tam będzie bardzo źle, miss Mary... bo zawsze będę pamiętał, jak mi tu było dobrze...
— Będzie mnie pan odwiedzał często...
— Tak, jeśli pani pozwoli... ale jabym miał większą prośbę... niech pani nie gniewa się na mnie... oto... jabym chciał tu zostać na zawsze.
Mary spojrzała na mówiącego z dziwnym wyrazem twarzy...
— Czego pan żądasz? — spytała krótko...
— Miss Mary! — mówił Rows przyciszonym głosem — pani mnie nie potrzebuje, wiem o tem, ale i ja nie dla chleba... Wykopałem tyle, że na Wschodzie uchodziłbym za bogatego człowieka. Tu także... ale co mi po tem. W lesie niema co z tem robić. Samemu ciężko... Mnie tu byłoby najlepiej, więc... oto, miss Mary, ja chciałbym wejść... do służby pani.... Pani mnie nie potrzebuje... ale... byłbym najszczęśliwszy i wierny... ach! bardzo wierny...
Nastała chwila milczenia. Mary odwróciła głowę
Strona:PL Henryk Sienkiewicz-Pisma zapomniane i niewydane.djvu/068
Ta strona została uwierzytelniona.