Na statku prócz załogi znajdowało się kilkunastu górników, którzy, zabrawszy z sobą fortuny, udawali się zpowrotem w strony ucywilizowane.
Kilku towarzyszy żegnało ich na drogę. Tamci byli już na pokładzie, ci zaś stali na świeżo zbudowanym warfie, machając kapeluszami i chustkami. Między nimi znajdujemy gromadkę naszych znajomych: jenerała Suttera, Tallera, niewidomą Nelly i Mary Monteray...
Mary z oczyma, wzniesionemi ku pokładowi i z chustką w ręku przesyłała wzrokiem ostatnie pożegnanie Rowsowi, który odjeżdżał na wschód...
Rows, przechylony przez balustradę, patrzał w nią z całą tą siłą oczu, którym chwilę tylko jemu wolno patrzeć na ukochaną istotę.
Na statku tymczasem zaciągano mały, trójkątny żagiel, bliski dzioba. Okręt chwiał się już pod podmuchami wiatru. Żagle wydymały się okrągło, lub z łopotem opadały napowót. Żałosne „O-ho-ho!“ majtków, towarzyszące ciągnieniu lin, rozlegało się co chwila. Sternik z posępną twarzą morskiego wilka stał już przy sterze. Chłopiec zaś w bocianiem gnieździe śpiewał całem gardłem:
He, he, saylor is a smart boy!...
Hurkotanie pak, wtaczanych przez mostek z warfu na pokład, ustało wreszcie; mostek usunięto. Ludzie na okręcie zostali już rozdzieleni od tych, którzy zostali — głęboką szczeliną, na dnie której połyskiwała woda...
— Go ahead! — rozległ się głos kapitana...
Strona:PL Henryk Sienkiewicz-Pisma zapomniane i niewydane.djvu/073
Ta strona została uwierzytelniona.