Strona:PL Henryk Sienkiewicz-Pisma zapomniane i niewydane.djvu/086

Ta strona została uwierzytelniona.

Było to przed spowiedzią wielkanocną. Przy rachunku sumienia przyszło mi na myśl pytanie, czy moja duma nie jest tem samem, co pycha, która, jak wiadomo, stoi na czele grzechów głównych.
Przystąpiwszy więc do konfesjonału, w którym siedział nie mój zwykły spowiednik, ale jakiś wiekowy już ksiądz, wyznałam wkońcu, po całej litanji innych grzechów, że jestem ogromnie dumna.
Ale staruszek nie dosłyszał widocznie dokładnie, albowiem otoczył dłonią ucho i zapytał:
— Jaka jesteś?
— Dumna, odrzekłam nie bez poczucia pewnej wewnętrznej dumy, albowiem wydawało mi się, że byle kto nie może mieć takiego grzechu.
— Aha! dumna! No, proszę! A z czegożeś ty, moje dziecko, taka dumna?
Milczałam, albowiem nie mogłam znaleźć narazie odpowiedzi.
— Czy może ty pochodzisz z jakiego historycznego rodu?
— Nie, wcale nie. Ot, szlachcianka jestem, jak każda inna, ale żeby tam ród mój miał być aż historyczny, to wcale nie.
— Aha! To może ty jesteś bardzo utalentowana, albo uczona?
— Ii... Artystką nie jestem, a co do uczoności, skończyłam pensję, ale teraz ciocia wprowadza mnie w świat, więc nawet niebardzo mam czas co czytać.
— No! już wiem: musisz być bardzo bogata?