— Nie, ja byłam u niego!
Nowe milczenie.
— Przed obiorem, czy po obiorze? — zapytał zmienionym głosem Marhabal.
— I przed obiorem i po obiorze.
— Uf!....
· | · | · | · | · | · | · | · | · | · | · | · | · | · | · | · | · | · | · | · |
— Thalestris!
— Słucham, ojcze...
— I ty... i ty powiadasz, że monarcha taki był łaskaw dla ciebie?...
— O! i jak jeszcze!
— Nie chowaj twarzy w poduszki... Czy on był łaskaw przed obiorem, — czy po obiorze?
— I przed obiorem i po obiorze.
— Uf!...
· | · | · | · | · | · | · | · | · | · | · | · | · | · | · | · | · | · | · | · |
Thalestris przestała istotnie kryć twarz w poduszki, albowiem spostrzegła, że oblicze ojca rozjaśnia się coraz bardziej w miarę rozmowy i staje się poprostu wesołe.
Jakoż Marhabal uśmiechnął się wkońcu nietylko wesoło, ale nawet figlarnie. Pogroził córce palcem, chwycił ją lekko za ucho i, pochyliwszy się ku niej, zapytał?
— A jak ty myślisz? — Kto będzie dostawcą waszego dworu?...