Liczne posiłki, ciągnące w pomoc krzyżakom od króla węgierskiego Zygmunta i z dalszych ziem niemieckich, nie zdążyły na walną rozprawę pod Grunwaldem. Ale właśnie dzięki temu zakon, mimo niesłychanego pogromu, zdołał jeszcze zebrać wcale poważne siły do rozpaczliwej obrony przeciw zwycięskim Polakom. Nauczony jednak doświadczeniem, nie chciał stawić wszystkiego na jedną kartę w wielkiej bitwie z rycerstwem polskiem. Biegły niemiecki wódz, znany z okrucieństw Michał Kochmeister, wójt Nowej Marchji, wolał zaprawiać do wojny przybyłych gości przy oblężeniu zamków i zameczków polskich, nie opatrzonych dostateczną załogą, lub podnosić ich ducha w małych utarczkach, zwłaszcza w takich, w których nie brały udziału chorągwie rycerskie, jeno złożone z mieszczan i wieśniaków mieszane drużyny, które w owych czasach nazywano „tańszym ludem“.
- ↑ Długosz. Hist. Pol. Lib. XI.