Strona:PL Henryk Sienkiewicz-Pisma zapomniane i niewydane.djvu/135

Ta strona została uwierzytelniona.

trąb, rozjechały się wrogie zastępy na parę stajań, każdy ku swoim wozom. Tam rycerze, zsiadłszy z koni, pozdejmowali potrzaskane zbroje i nastała chwila spoczynku.
Lecz wkrótce całe ich gromady pośpieszyły z obu stron na pobojowisko, aby oglądać własne czyny i nieść ratunek swoim rannym. Tam, zbliżywszy się, Niemcy i Polacy poczęli przypatrywać się sobie wzajem, potem podziwiać się, potem podchodzić jeszcze bliżej, aż nareszcie z jednej i z drugiej strony wyciągnęły się ku sobie, prawie mimowoli, drżące jeszcze z wysiłku prawice.
— Cześć Niemce, waszemu męstwu! — huknęli polscy rycerze.
— Cześć wam! — odpowiedzieli Niemcy. Lwie serca biją wam w piersiach i nie znajdziecie równych w chrześcijaństwie.
— Naleźliśmy równych, potykając się z wami.
— Chwała wam!
— Chwała i wam!
Tak wysławiwszy się z obu stron, poczęli szukać rannych, zbierać ich, cucić i oddawać przyjaciołom i krewnym. A gdy pachołkowie odwieźli rannych i omdlałych do dwu obozowisk, rycerze pozostali jeszcze by dalej świadczyć sobie usługi — i nuż poznawać się: „Tyś walczył ze mną!“ — „Ja z tobą“..., nuż ściskać się, obwiązywać co lżejsze rany, obcierać jedni drugim pot i kurzawę. Posłano po konie zdobyczne, by oddać je sobie wzajemnie, a potem po jadło i wino. „Rzekłbyś — mówi kro-