Strona:PL Henryk Sienkiewicz-Pisma zapomniane i niewydane.djvu/144

Ta strona została uwierzytelniona.

— Wolałabym mieć foxterjera.
Po chwili zaś dodała:
— ...Białego, z jednem czarnem uchem i z czarną łatą na grzbiecie.
— A ja chciałabym mieć odrazu parę.
— Prawda, że byłoby to jeszcze weselej.
Tu westchnęła i dodała z melancholją kobiety, przywykłej do zawodów.
— Ale nam się to pewno nigdy nie zdarzy.
Lecz Irkę ogarnęły innego rodzaju wątpliwości:
— Słuchaj, Maryniu, a jeśli ty się źle domyślasz — i jeśli sztuczny syn to jest poprostu lalka?
— To niech go sobie ma jaka inna. Ja jestem nato za duża, żeby się bawić lalkami.
— Zwłaszcza przy ludziach.
— Zwłaszcza przy ludziach. Rozumie się.
— Koniec końcem, my jednak nic nie wiemy.
— Gdyby ciocia pozwoliła mi przeczytać tego Syna naturalnego, to domyśliłabym się, co jest sztuczny, ale tak!... Kobieta, choćby nie wiem jak dorosła, nie potrafi przecie wszystkiego odgadnąć.
— To się zakradnij do szafy i przeczytaj.
W małem sercu Maryni krył się jednak, widocznie, rzetelny i prawy człowiek, albowiem, rozłożywszy bezradnie ręce, odrzekła:
— Aha! — kiedy musiałam dać słowo, że bez wiedzy cioci nie zabiorę z szafy żadnej książki.
— Skoro dałaś słowo, to co innego — odpowiedziała niemniej uczciwa Irka.
Nastała chwila milczenia.