Strona:PL Henryk Sienkiewicz-Pisma zapomniane i niewydane.djvu/159

Ta strona została uwierzytelniona.

przynajmniej dobrze wysypiać, bo co do tego, co mi ktoś mówił, że w domu u Marjana zaczęło straszyć, to chłopcy z tego się śmieją; Feliś także niebardzo jest silny, ale szczególniej na Gabrjela trzeba uważać. Przepraszam kochanego Marjana, że, nie wiedząc jeszcze, czy moja prośba naco się przyda, już zgóry tak wszystko wypisuję, ale ośmiela mnie do tego ufność w poczciwe serce Marjana i jego dla nas życzliwość. Co do procentu, to stanowczo nie trzeba mi go przysyłać, bo ja przecie rozumiem, że w Zawadzie złoto się nie kopie. Niech tylko Marjan chłopców teraz przygarnie, a będę mu wdzięczna do śmierci.
Wreszcie powiem już szczerze, że, choćbyśmy mieli za co żyć, to i tak wolałabym, żeby chłopcy wyjechali teraz z Warszawy. Tu jakieś dziwne wiatry wieją — Bóg wie czego nawiewają, zwłaszcza do młodych głów. Wahałam się, czy wszystko otwarcie napisać, żeby Marjana nie zrazić, ale trzeba powiedzieć prawdę. Chłopcy są poczciwi i mają złote serca, ale z wielkim bólem wyznaję, że oni jakoś inaczej już myślą, a pozornie, to nawet inaczej czują, niż my. Ja się na nich nie skarżę, niech mnie Bóg broni, tylko powiadam, jak jest i jakie jest to dzisiejsze pokolenie, które musiało chodzić do rządowych szkół. Oni opierają się wpływom szkoły z całej duszy, a jednak coś w nich wsiąkło, jakby obcego — a jak potem przyszły jeszcze te wypadki i te wszystkie pojęcia i przekonania, naniesione Bóg wie skąd i przez kogo, to się dzieciom całkiem