iny, w której leżały prochy ojców — i aby miłość dla niej była tak trwałą, jak bronz i kamień, weszło wygnańcom w zwyczaj ryć na architrawach świątyń, na przyczółkach gmachów publicznych, na utwierdzeniach i wieżach następujące słowa:
„Pamiętajcie o starej ziemi“.
Więc pamięć przetrwała niedolę. Lata poczęły płynąć. Odbudowało się z sąsiedzką pomocą miasto. Przystań zaroiła się znów od masztów. Rozbłysły w powietrznych błękitach i w słońcu marmury nowo wzniesionych świątyń i pałaców. Wracała zwolna dawna pomyślność.
∗
∗ ∗ |
Ale oto pewnego dnia „wieścionośna Ossa“ przyleciała przez morze z Hellady i jęła głosić w Mesynie, że Teby porwały się do śmiertelnego boju z tą Spartą, która niegdyś podbiła Mesenję, a której stopa zaciężyła kamieniem na wojnie peloponeskiej na piersiach wszystkich Greków. Imiona Epaminondasa i Pelopidasa rozegrzmiały od północnych granic Tesalji i Epiru do skalistych krańców Peloponezu i od wybrzeży Azji aż do Słupów Herkulesa. Za Tebami powstały inne miasta helleńskie, Grecja rozerwała pęta.
I wieść biegła za wieścią, a każda do gromu podobna. Leuktra!... Mantynea!... Niezwyciężona dotychczas Sparta pobita, wojska jej rozproszone,