u księdza prymasa i za jego protekcją indygenat otrzymał... że to po łacinie ekspedite umiał, co podobno w Holandji, skąd pochodził, zwykła rzecz. Ten Zaremba tedy, który był frant i wielce do szabli wartki, bardzo sobie twego ojca lekceważył i na pośmiewisko go wystawił. Gadają, że go w smole umoczył, a potem w pieprzu utarzał. No! — nie wiem, co dalej było, ale to wiem, że Kuleszankę wziął... a twój ojciec dopiero w cztery roki później z twoją matką się ożenił.
Jak to można winić jednego za drugiego! Ratujcie mnie, panie Cyprjanie, wyście mi jedni przyjacielem, bo Weronika i Marcjanna — obie za panem Młynikiem.
Jako-że inaczej ma być? Młynik im grodeturu na spódnice przywiózł i powiedział, że wyglądają na jego siostry. A Zaremba — zawsze szałaput i wietrznik. Ujrzawszy je pierwszy raz, zaraz do mnie: „Cóż to za muchomory?“ A one to słyszały i tego mu nie darują, chociaż się wypierał, że powiedział nie „muchomory“ tylko „dwa amory“. A znów wieczorem puścił im nietoperza do izby. No, hultaj to on jest, ten twój Zaremba.
Buch! nieprawda! o wilku mowa, a wilk tuż.