Ta strona została uwierzytelniona.
ni zabudowań nie palić! Chcę mieć dach nad głową, dla mnie i dla was. Ludzi powiązać, a jutro tak...
(przeciąga palcem po gardle)
Aha, są i niewiasty!
(siada na sofie po turecku)
Doskonale! Ale z niemi później. Podobno pan tego domu jest bogaczem. Ślicznie! Jeśli dobrowolnie odda wszystkie bogactwa, zwyczajną śmiercią umrze, każę go zastrzelić z łuków — jeśli nie, to skórę z niego żywcem zedrzeć, a potem chr-krr, na pal...
OLIWJUSZ
(jęcząc płaczliwie)
(jęcząc płaczliwie)
Chanie miłosierny!
ŁYKAJ-BEJ
Co? nie wiesz, że chan jest stryjecznym bratem księżyca, a ja tylko bejem? Huku, puku, szyku, bzdyku, szurum, burum! Pobluźnił! Na pal z nim! Allah, Bismillah! Pokażcie tu kobiety!
(Tatarzy przyprowadzają ciotki i Zosię).
ŁYKAJ-BEJ
(głaszcząc piersi)
(głaszcząc piersi)
Hm-mniam... niam... niam! Ta będzie dla mnie!
(do uszka jej)
Nic się nie bój!