i wreszcie doczekał się ruiny szlachcica. Wówczas majątek zajął, pana wyrzucił, zemstę nasycił.
Ale i sam poczuł jej gorzki smak. Oto miał dzieci; wyedukował je, chował synów w myśli, że w ich wiedzy znajdzie broń na panów, ale cóż się stało? Dzieci nie wyparły się ni rodzica, ni pochodzenia — wyparły się jednak nienawiści. Młodszy, gospodarz — i starszy, inżynier, mieli na ustach tylko słowa zgody, pojednania i miłości. Starszy, inżynier, zakochał się w córce dziedzica... z wzajemnością, która mogła się znaleźć w pannie tylko młodszego pokolenia. Młodszy codzień starał się przebłagać zawziętość ojca na dwór. Ojciec odepchnął ich obu — i został sam, samotny na starość, tylko ze swoją zemstą. Gromada cała stanęła również po stronie wypędzonego dziedzica, bo... chłopskie przysłowie przecie mówi: „Nie daj Bóg Iwana za pana“ — i zawzięty starzec został we dworze sam... z wyrzutami sumienia. Było mu ciężko. Pod chłopską czaszką bezustanku paliło, jak ogień, pytanie: czy miał „racyją?“ Sądził, że miał. Syn-inżynier cytował mu słowa: „i odpuść nam nasze winy“. „Odpuszcza się temu, co żałuje, — odpowiadał Skała — a czy ten jaśnie wielmożny żałuje?“
Tak jest. Ten „jaśnie wielmożny“ żałował. Nieszczęście go skruszyło, przykłady oświeciły. A w swoim czasie więcej lekkomyślny, niż zły — ale, nauczony niedolą, bił się w piersi, pierwszy powiedział: moja wina — i pogodził się z losem i odpuścił, jak chrześcijanin, tym, którzy mu zawinili. Gro-
Strona:PL Henryk Sienkiewicz-Pisma zapomniane i niewydane.djvu/249
Ta strona została uwierzytelniona.
— 238 —