jeszcze niewyśpiewanych. „Były to — pisze biograf — prawdziwe potoki harmonji, najświetniejsze barwy kwiatów, obsypywanych brylantowym deszczem arabesków i arpedżij“. Refleksja, pamięć o metodzie, o technice — ustępowała w takich chwilach w duszy artysty natchnieniu. Grywał jakby nieświadomie, jakby zapomniał o świecie, o sobie — i roztapiał się całkowicie we własnej muzyce. A był to przecie kilkunastoletni dopiero chłopiec. Mówią także ci, co go wówczas słyszeli, że późniejsze jego utwory są w znacznej części echem improwizacyj. Mogłoby się zdawać, że sobie przypomniał, co mu śpiewali aniołowie w dziecięcej duszy — i spisywał.
Ze wszystkiego widzimy, jak szczęśliwie i jaką różaną drogą snuło się początkowo życie artysty. Rodzina zacna i kochająca, rozumny nauczyciel, warunki jak najpomyślniejsze coraz większego rozwoju, uznanie i miłość powszechna — oto co go otaczało. Nic nie zostało w nim zaniedbanem, pominiętem, skrzywionem. Ten delikatny kwiat potrzebował ciepła — kochano go, uznania — uznawano; potrzebował przewodnika, któryby mu nic ze siebie nie narzucał — Elsner nie narzucał. Rzadko który talent powstaje i rozwija się w takich warunkach i wśród takich ułatwień. To też Fryderyk był dzieckiem szczęśliwem w całem znaczeniu tego wyrazu. Nadzwyczajna żywość jego charakteru znajdowała ujście w nadzwyczajnej wesołości. Z biografji widać, że milszego, weselszego, figlarniejszego, a przytem łagodnego i łatwego w obejściu się dziecka nie było
Strona:PL Henryk Sienkiewicz-Pisma zapomniane i niewydane.djvu/259
Ta strona została uwierzytelniona.