pod tym względem. W jednym z listów do Matuszyńskiego pisze: „Wiesz, żem istota najniezdecydowańsza na świecie“. Istotnie tak było. W Wiedniu sam nie wiedział, co ma robić. Do Włoch już nie pojechał — udał się natomiast do Paryża, dokąd przybył niby w przejeździe do Londynu, ale gdzie pozostał, zetknąwszy się z polską emigracją. Z początku jednak czekały go liczne zawody. We Francji czasy były również burzliwe — a on mało znany. Niełatwo mu przyszło wybić się nawierzch. Sam też nie umiał do tego ręki przyłożyć — a tymczasem zniechęcał się. To rozpieszczone dziecko genjalne potrzebowało, jak powietrza do oddychania, sympatycznego otoczenia, uwielbień, uznania. Inaczej żyć nie mógł. Zresztą nie ufał sobie i mimo wiedeńskich triumfów i zachwytów, które budził w Niemczech, mimo uznania, które zyskał u najznakomitszych muzyków niemieckich, jak tylko znalazł się w Paryżu nieznany i nieceniony przez nikogo prócz przez Polaków, którzy, świeżo przybywszy, nie odgrywali jeszcze w świecie paryskim żadnej roli, zaraz zwątpił o sobie. Postanowił jeszcze kształcić się i — co za skromność ze strony najznakomitszego ówczesnego artysty! — brać jeszcze lekcje. Mistrzem jego miał być Kalkbrenner, nader głośny czasu swego fortepianista, który wyznaczył Chopinowi trzy lata dla zupełnego wydoskonalenia się w grze fortepianowej.
Wydaje się to prawie niepodobnem do wiary, a jednak tak było. Kalkbrennerowi chodziło o to,
Strona:PL Henryk Sienkiewicz-Pisma zapomniane i niewydane.djvu/271
Ta strona została uwierzytelniona.