Strona:PL Henryk Sienkiewicz-Pisma zapomniane i niewydane.djvu/277

Ta strona została uwierzytelniona.

cej woń fiołkową i ujrzał tuż przy sobie ową damę, która go tak wzrokiem przy fortepianie przeszywała, wspartą na ramieniu Liszta... Gdy ją tenże przedstawił, poczęła głosem dźwięcznym mówić o jego grze, o treści, służącej za tło do improwizacji. Chopin słuchał słów jej pochlebnych z pewnym rodzajem niezwykłego wzruszenia; jakaś duchowa siła i nieopisana poetyczność wyrażeń, płynących niby potok z ust tej kobiety, przekonywała go, że potrafi odgadnąć i zrozumieć jego natchnienie, jak nikt jeszcze dotąd“.
Tak odbyło się poznanie. Chopin, jeśli nie mógł oprzeć się pewnemu podziwowi, jeśli był pod urokiem, to ten urok podobny był do wpływu, jaki oczy węża wywierają na ptaka. Ogólne wrażenie było ujemne. W kilka dni potem pisał do rodziców: „Poznałem wielką znakomitość, panią Sand, ale twarz jej niesympatyczna, nie podobała mi się; jest w niej coś odpychającego“.
Istotnie była niepiękna i niemłoda.
Tymczasem chora jej i pożądliwa wyobraźnia zapłonęła. Poczęła okazywać Chopinowi gwałtowną miłość. Z jego strony weszła także w grę miłość — ale własna. Bądź co bądź była to najznakomitsza kobieta Francji. Początek wielu uczuć zaczyna się od pochlebionej miłości własnej. Potem dalej pożar się rozszerza, ogarnia, pali, trawi. Tak stało się i z Chopinem. Był on poprostu porwany. Potem sam zapłonął. Następnie nałóg wzmocnił to chore uczu-