żyli jak pustelnicy i Sand musiała dawać rady wszystkiemu. Rozstrój nerwowy Chopina doszedł najwyższego stopnia. — W chwilach, gdy Sand z synem udawała się do miasta po zapasy, a Fryderyk zostawał samotny — cierpienia jego przechodziły wszelkie wyobrażenie. Miewał wizje i halucynacje. Wróciwszy do domu, Sand zastawała go nieprzytomnego, z obłąkanemi oczyma i oblanego zimnym potem.
Chwilami zdawało mu się, że umarł, że zaczęło się dla niego jakieś inne, tajemnicze życie wśród ciemności, wśród strasznych jakichś murów, pokręconych w tajemnicze krużganki. To znów marzył, że otaczają go duchy, — a wówczas zabobonny przestrach podnosił mu włosy na głowie. Dla odpędzenia mar siadał do fortepianu i wówczas wyrywały mu się z pod ręki rozdzierające i tragiczne melodje, które podniecały go jeszcze bardziej.
Tam — pisze biograf — skomponował najpiękniejszy z tych krótkich ustępów muzycznych, znanych pod skromną nazwą Preludjów. Niektóre z nich zdają się wśród odgłosu żałobnych pieśni przywoływać przed oczy słuchaczów cienie pomarłych mnichów z całym pogrzebowym orszakiem.
„Znam szczególniej jedną taką preludję, — pisze George Sand — którą ułożył wieczorem podczas deszczu; ta wprawia duszę w przerażające zwątpienie. Otóż pewnego dnia ja i Maurycy (jej syn) udaliśmy się do Palmy celem zakupienia potrzebnych nam przedmiotów, zostawiwszy Chopina
Strona:PL Henryk Sienkiewicz-Pisma zapomniane i niewydane.djvu/281
Ta strona została uwierzytelniona.