Strona:PL Henryk Sienkiewicz-Pisma zapomniane i niewydane.djvu/286

Ta strona została uwierzytelniona.

z uczuciem: „Fryderyku!“... — on zbladł, jak płótno, skłonił się jej obojętnie — i wyszedł z salonu.
Ale chwile jego już były policzone. Choroba rozwinęła się do tego stopnia, że nie było na nią ratunku. Odbył jeszcze jedną podróż do Anglji, gdzie opiekowały się nim panny Stirling. Były to Szkotki, bogate jak królowa Saba, entuzjastki i zapalone wielbicielki Chopina. Opieka ich była poprostu anielska, ale nużyła chorego artystę, który w jednym liście do Grzymały mówi: „Moje istotki pokoju mi nie dają... One mnie przez dobroć zaduszą, a ja im tego przez grzeczność nie odmówię“.
Po powrocie do Paryża czuł się już tak źle, że wszyscy przewidywali niedługi koniec; on tylko sam miał nadzieję. Nadobitkę choroba wyczerpała jego środki, lekcyj nie mógł już dawać, więc zbliżył się i niedostatek... Wówczas miss Stirling przyszła z pomocą uwielbianemu mistrzowi z nadzwyczajną delikatnością, kazała bowiem podrzucić na jego stole 20.000 fr. w ten sposób, by Chopin nie wiedział, od kogo przychodzą i skąd się wzięły. Tymczasem śmierć zbliżała się do niego z nadzwyczajną szybkością. W pierwszej połowie października Fryderyk mógł się podnosić tylko z obcą pomocą — 15 października począł konać. Biograf opisuje szczegółowo ostatnie jego chwile, który to opis sprostowała jednak siostrzenica Chopina. Przy łożu umierającego zasiadła siostra, Jędrzejewiczowa, umyślnie przybyła z Warszawy — i najbliżsi przyja-