Jeśli autor co innego miał na myśli, to tem gorzej dla niego, bo myśl zwichnął wykonaniem. Ale nie sądzę; przypuszczać nie wolno; to nie pisarz naiwny; nie da on się też porwać na bok, gdy chce iść przed siebie.
„Piękna“ zginąć musi. Oto założenie. Ludzie muszą ją oskubać z cnoty tak, jak kolibra z piór. To konieczność, stwierdzona prawem naturalnego doboru.
Kto powiada, że teza stara, oklepana, ten się myli.
Teza jest nowa, tak dalece, że aż zdumiewa. Bo gdyby ktoś chciał twierdzić, że ogień tylko pali, a nie ogrzewa, że światło tylko oślepia, a nie rozświeca, że woda tylko zatapia, a nie napaja i nie dźwiga okrętów, — ten zaiste powiedziałby fałsz, rozminąłby się z prawdą, z rzeczywistością, z doświadczeniem codziennego życia, z pewnikami, które każdy codzień stwierdza, ale postawiłby tezę o tyle właśnie nową, o ile fałszywą.
Taką cechę czegoś nowego posiada w zupełności założenie dramatu Okońskiego.
Autorowi należy tylko przyznać, że jest konsekwentny. Ci, którzy twierdzą, że dla konsekwencji sztuka powinna się skończyć inaczej, mylą się — bo zapominają, że po trzech dniach następuje czwarty. Dlaczego koniecznie „Piękna“ ma utarzać się w oczach widzów? Owszem: jesteśmy autorowi wdzięczni, że się to ma stać po wyjściu widzów.
Strona:PL Henryk Sienkiewicz-Pisma zapomniane i niewydane.djvu/294
Ta strona została uwierzytelniona.
— 283 —