rzyć, kto akta życiowe na scenie przedstawia, serca — kto ruchy serc, dusze — kto porywy dusz. Czyny bez indywiduów nie są zrozumiałe. Siła dramatyczna leży w życiu, nie w paradoksie — choćby najjaskrawszej doktryny.
Okoński jest talentem — i niepowszednim, ale do pisania, nie do tworzenia. Styl jego świeci, ale nie ogrzewa, bo krwi w nim niema. Czy siłę wcielania znajdzie w przyszłości — nie wiem — życzę. Wtedy i język jego stanie się prostszym, mniej wyrafinowanym, mniej sztucznym — a to, co w nim błyszczy — błyszczeć będzie mocniej.
∗
∗ ∗ |
Organu p. Świętochowskiego nie puszczaliśmy przeze drzwi, więc go dziś dopiero wypraszać nie potrzebujemy. Co do Bartka, sądzimy, że jako chłop, musiał bywać i fornalem, — wątpimy jednak, czyby i on dał sobie rady z całem stadem byków, jakie wypuściła redakcja Prawdy.