A że ma zawsze dobre serce, więc go strzygą. Już pan Kamilek mieszka u niego, zawiaduje jego kasą, trzyma go w kurateli — słowem: rządzi się, jak szara gęś po niebie. Ubiegł on wszystkich i ma teraz w Jacusiu prawdziwe Eldorado. Tymczasem bawi go. Wyprawia śniadania z demi-mondem. Na takiem śniadanku publiczność widzi raz jeszcze Oxena w całym blasku i przekonywa się że grattez Oxen et vous trouverez un ours. Pełno w tej scenie spostrzeżeń bezpośrednich i wysokiej wartości. Kamila tylko niepokoi jedna rzecz: oto, gdy się Jacuś ożeni, jego rola, jako opiekuna, się skończy. A Jacuś co chwila jak na złość powtarza: „Ja ci się chcę żenić!“ Bo rzeczywiście od dawnych lat kocha on „Wandziusię“, córkę sąsiada Gabrylewicza, poczciwą i dzielną panienkę wiejską. Gabrylewicz przyjmował go, a Wandzia kochała jeszcze wówczas, kiedy nie miał nic — więc Jacuś gotów choćby zaraz do ołtarza, gdyby nie Kamilek.
Tymczasem ciągną Jacusia i do baronówny, która jakoś nie może doczekać się ani powrotu lorda Dundasa, ani oświadczyn Eugenjusza. Jest to wyborna scena III aktu, w której Baronowa wymawia Jacusiowi, że się podstępnie wśliznął do serca jej córki, że jest skryty, chytry, że źle zrobił, iż nie miał zaufania do niej, jako do matki i że wreszcie daje im swoje błogosławieństwo. Jacuś, któremu, mówiąc nawiasem, ani się o tem śniło, jest poprostu przerażony. Komizm tu szczery, wypływający bezpośrednio z sytuacji — Jacuś więc ma się żenić
Strona:PL Henryk Sienkiewicz-Pisma zapomniane i niewydane.djvu/303
Ta strona została uwierzytelniona.