Ubiegłe niedawno lata trwałą i smutną pozostawią po sobie pamięć w sercach dzisiejszego pokolenia. Były to lata brzemienne nadzieją, która rozwiała się czczym dymem, a zarazem lata głębokiej rozterki wewnętrznej. Jaskrawe teorje społeczne, zaszczepione na zapuszczonej i zdziczałej naszej glebie, wyrosły chwastem niezgody i rozdzieliły nietylko umysły, ale i uczucia. Rozpaliły się namiętności; powstały różnorodne obozy, wzajem ze sobą walczące. Zapomniano o miłości, jaka się obywatelowi od obywatela, Polakowi od Polaka zawsze należy. Stracono z oczu cel główny, to jest dobro ogólne i odzyskanie praw, zarówno ludzkich, jak narodowych, a zwalczano się tak, jakby najważniejszem zadaniem było zwycięstwo jednych warstw społecznych nad drugiemi. Ręce, z których jeszcze nie opadły więzy, nietylko podnoszono już na się z wyzwaniem i groźbą, ale zaczęto się niemi szarpać. W uniesieniu nie wahano się deptać po religijnych i narodowych ideałach, podstawiając na ich miejsce zapożyczone z Zachodu, a nawet i ze Wschodu, czarne i czerwone szmaty radykalnych