Strona:PL Henryk Sienkiewicz-Pisma zapomniane i niewydane.djvu/356

Ta strona została uwierzytelniona.

sprowadził dla górali koniczynę i nauczył ich siać ją. Doniosłość tej usługi zrozumie łatwo każdy, kto sobie przypomni, że w górach gospodarstwo musi głównie na hodowli polegać. Ile jego powaga, jego rady wykorzeniły przeciwhigjeniczne przyzwyczajenia, ile wpłynęły na polepszenie zdrowia górali, niech to już specjaliści-lekarze ocenią.
Serca na tamtej ziemi są poniekąd z tego samego tworzywa, co i góry ukute — i niełatwo się poruszają, jednak gdy góral wymawiał słowa: „pan prefesór“, to w oczach jego widziałeś nietylko cześć największą, ale i coś cieplejszego, jakieś odblaski prawdziwego przywiązania i wdzięczności.
Nieraz w Warszawie lub Krakowie zdarzyło mi się słyszeć tuzinkowe głowy i serca, zarzucające Chałubińskiemu, że psuje górali zbytnią hojnością. Ale czy taki człowiek mógł być inny dla tego ludu, który sam mówi o swojej ziemi: „Bóg dodał ozdoby, a ujął chleba“, czy mogła być inną, mniej szczodrą w dawaniu chleba, ta dłoń, która była gotowa serce wyjąć z własnej piersi dla ludzi?
W Chałubińskim, obok filantropa, mędrca i lekarza, siedział jeszcze poeta. Tacy ludzie mają otwartą rękę i nie zbierają kapitałów.
Był poetą, zwłaszcza w górach. Miłość jego do tych ogromów, do tych samotni, do tych widnokręgów, które widać ze szczytów, a w których gubi się wzrok i dusza, wybiegała daleko poza granicę zwykłych podróżniczych upodobań. Nie! To było coś więcej: to, podług mnie, było jakieś mistyczne