Strona:PL Henryk Sienkiewicz-Pisma zapomniane i niewydane.djvu/368

Ta strona została uwierzytelniona.

już. Ren szumi przed oknami, a z drugiej strony wieże miasta rozpływają się we mgle.
Szeregi świateł odbijają się w wodzie. Od czasu do czasu zaszumi statek parowy i dolecą śpiewy lub muzyka. Ale powoli wszystko zapada w ciszę — trochę senną, a bardzo romantyczną. Czuję się swobodny, szczęśliwy.

· · · · · · · · · · · · · · · · · · · ·

W tej chwili stoi nade mną portjer z rachunkiem i oznajmia, że czas jechać na centralny banhof.

· · · · · · · · · · · · · · · · · · · ·
· · · · · · · · · · · · · · · · · · · ·
· · · · · · · · · · · · · · · · · · · ·



∗             ∗


Ostenda, Rue de Flandre, N. 3.
Piątek, dn. 21 sierpnia.

Jeszcze onegdaj przybyłem rankiem do Ostendy, ale umyślnie trochę zwlokłem pisanie listu, raz dla zebrania większej liczby wrażeń, a po wtóre dla zaprowadzenia między niemi większego ładu.
Wyjechałem z Kolonji we wtorek wieczór. Dopiero na dworcu kolei dowiedzieliśmy się z moim towarzyszem, że wypada nam się rozłączyć nie w Verviers, jak myśleliśmy początkowo, ale natychmiast. Całą noc byłem w drodze i po największej części spałem, a spałem tem wygodniej, żem jechał pierwszą klasą, bo z Kolonji inna nie idzie. W ten