Strona:PL Henryk Sienkiewicz-Pisma zapomniane i niewydane.djvu/385

Ta strona została uwierzytelniona.

souri, stepy, zamieszkałe przez czerwonoskórych wojowników; jeszcze dalej dziki i straszny świat granitów — to Góry Skaliste, za niemi słone ziemie Utahu, siedlisko Mormonów, nakoniec słoneczna, kwiecista i złotodajna Kalifornja...
Zadanie moje wydaje się jeszcze trudniejsze, gdy spojrzę na różnostronność objawów życia ludzkiego na tych ziemiach. Przedewszystkiem, gdyby się mnie spytano, jaki naród zamieszkuje ten kraj, którego północne granice śpią pod wiecznemi śniegami, południowe zaś szumią lasami palm, odpowiedziałbym: tam niema jednego narodu, albo raczej tam są wszystkie narody, lub nawet: wszystkie rasy ludzkie. Aryjczyk, semita, prognatyczny murzyn, syn państwa niebieskiego o skośnych oczach i długim warkoczu, a nakoniec pierwotny właściciel tych ziem, dumny czerwonoskóry wojownik, żyją tam pod temiż samemi klimatami, pod temże samem niebem, często bezpośrednio obok siebie. Rasa kaukaska wysłała tam przedstawicieli wszystkich swoich szczepów i narodowości, począwszy od Greków, skończywszy na Szkotach i Irlandczykach.
Chcąc rozwiązać pytanie, jak te narodowości żyją obok siebie, jakie instytucje zdołały związać je w jeden węzeł państwowy, musiałbym chyba, idąc śladami Alexisa Tocquevilla, napisać wyczerpujące dzieło o urządzeniach społecznych amerykańskich, do czego zbrakłoby mi zdolności i czasu. Odpowiem więc tylko ogólnie: w Stanach Zjednoczonych nie próbowano asymilować, nie wiązano