na małem, prawdziwie chłopską wytrzymałość, cierpliwość i żelazne zdrowie. Wysileniom i niewygodom, jakim z trudnością opiera się emigrant Niemiec lub Francuz, nasz chłop, przywykły chodzić boso i jadać byle jak, sypiać pod byle czem, opiera się z większą łatwością. On nie rozumie nawet potrzeby rozmaitych wygód, które pierwszy uważa za konieczność życia. Słońce go nie spali, deszcz mu nie zaszkodzi, śniegi i wiatry go nie zmrożą. W zimnym Wisconsinie lub Minesocie nie dba o zamieć śnieżną, w pół-zwrotnikowym Teksasie, raz wytrząsłszy się na febrę, pracuje na spiekocie, jak murzyn. Przytem robotnik z niego może mniej zręczny od innych, ale wytrwalszy, korny, cichy.
W kraju, gdzie takie przestrzenie, jak Cesarstwo Niemieckie i Francja, razem wzięte, stoją jeszcze pustkami; w kraju, którego niezmierne zasoby mineralne i rolnicze czekają tylko rąk ludzkich, gdzie zatem praca jest zarówno cenną, jak poszukiwaną, takie przymioty powinnyby zapewnić pomyślność naszym osadnikom. Na nieszczęście, jeśli nawet dochodzą do niej — to krzyżową drogą. O ile stany zachodnie, z tamtej strony Missisipi, są jeszcze puste, o tyle nadatlantyckie prawie już przeludnione. Szczególniej można to powiedzieć o państwie New York i mieście tejże nazwy, do