poznawać, w trzecim kochać. Prawdę tego przysłowia stwierdziłem poniekąd na sobie samym, o Polakach zaś, zamieszkałych już oddawna w Stanach, powiem tylko tyle: emigrantowi, żyjącemu we Francji lub Szwajcarji, można co się chce powiedzieć na Francję, lub Szwajcarję, ale byłoby niebezpiecznem wobec amerykańskiego osiadłego Polaka mówić źle lub pogardliwie o Stanach Zjednoczonych. Nie przestaje on kochać swojej starej ojczyzny, ale po Polsce kocha najwięcej Stany Zjednoczone. Niema w tem nic dziwnego. Polak we Francji pozostanie zawsze emigrantem, ta zaś szeroka ziemia uzna go odrazu za swego. Nowo przybyły przychodzi do sędziego stanowego, oświadczając mu, iż pragnie zostać obywatelem Unji. Odpowiedź krótka i zawsze jednakowa: All right! Sędzia czyta oświadczenie, na mocy którego nowo przybyły zrzeka się dawnego poddaństwa i przywilejów szlacheckich, jeśli takowe posiada — i wszystko skończone. Od tej pory jest się pod opieką gwiaździstego sztandaru, jest się u siebie; nie w obcym, ale w swoim kraju. Po pięciu latach ma się prawo głosowania, zostania deputowanym, senatorem, ministrem, słowem, posiada się wszystko, co posiada zupełny obywatel Stanów. Wprawdzie ten, kto się nie urodził na amerykańskiej ziemi, nie może zostać prezydentem Unji, wierzajcie mi jednak, że nasz zwyczajny sobie Maciej lub Bartłomiej mało ma do tego pretensji.
Zresztą korzysta ze wszystkich praw. Inne
Strona:PL Henryk Sienkiewicz-Pisma zapomniane i niewydane.djvu/400
Ta strona została uwierzytelniona.