Strona:PL Henryk Sienkiewicz-Pisma zapomniane i niewydane.djvu/417

Ta strona została uwierzytelniona.

warzyszenia świeckie, gwardje wojskowe, słowem — wszystkie instytucje polskie w Ameryce. Na nieszczęście jednak napróżno. Według mego zdania, Polakom amerykańskim mimo najszlachetniejszych usiłowań ze strony przewódców i ich samych grozi niechybnie wcześniejsze lub późniejsze wynarodowienie się i całkowite rozpłynięcie w żywiole amerykańskim. Temu wpływowi języka i cywilizacji anglo-saskiej potężniejsze nawet, niż polski, żywioły oprzeć się nie mogą. Nikt tam nikogo nie chce amerykanizować. Nikt bezwarunkowo nic nie narzuca, każdej narodowości wolno zakładać swoje pisma, szkoły, wojsko nawet, w którym to ostatnim wypadku rząd pośredniczy o tyle tylko, że zawiązującym się gwardjom przesyła karabiny — a jednak wpływ amerykański staje się nieprzepartym. Cudzoziemcy, którzy, przybywszy do Ameryki i zostawszy obywatelami, żyją pod amerykańskiemi urządzeniami, biorą udział w życiu publicznem, prędzej czy później przerabiają się na Amerykanów z ducha. Potem przyjęcie języka angielskiego jest już nieubłaganą koniecznością, zależną tylko od czasu. Wszystkie narodowości, żyjące obok siebie, muszą przecie używać jakiegoś jednego wspólnego języka, inaczej bowiem Polak, np. zamieszkujący Haywood, nie mógłby nigdy porozumieć się z tamże żyjącym Portugalczykiem. Oczywiście tym wspólnym językiem towarzyskim, handlowym i urzędowym jest język angielski. Oprócz tego, przybywający do Stanów Zjednoczonych Polacy, Włosi, Czesi,