Strona:PL Henryk Sienkiewicz-Pisma zapomniane i niewydane.djvu/437

Ta strona została uwierzytelniona.

rem obrazu, nie pytałem, albowiem nie przychodziło mi wówczas na myśl, by ten obraz był czemś odrębnem od kościoła, nie zaś jakąś jego częścią, która powstała z nim razem, przed tysiącami lat. Ale zdumiewało mnie co innego, a mianowicie obecność Jana Chrzciciela przy wskrzeszeniu. W owych „zacofanych“ czasach chłopcy, zwłaszcza wiejscy, przybywający do gimnazjum, umieli napamięć Pielgrzyma z Dobromila i wszystkie daty z historji polskiej. Z tego powodu nie mogło mi się w głowie pomieścić, jakim sposobem święty Jan, który chrzcił Chrystusa i któremu ucięto przed wiekami głowę, mógł być w tysiąc ośmdziesiąt jeden lat później w Krakowie, a jeśli był, to dlaczego ani w historji Pod Lipą ani w Pielgrzymia z Dobromila nie było o tem najmniejszej wzmianki.
I to pytanie niepokoiło mnie do tego stopnia, że nakoniec postanowiłem udać się po odpowiedź do osoby najbardziej kompetentnej, to jest do naszego prefekta.
Był nim stary dziekan, dzielny, poczciwy ksiądz o złotem sercu, dawny podobno kapelan wojskowy. Chodziły o nim wieści, że w swoim czasie, pod Stoczkiem, szarżował z „białemi rabatami“ na armaty i bił, ile włazło. Nie wiem, co było w tem prawdy, ale to pewna, że przez usta naszego prefekta odzywał się często stary żołnierz — i, że gdy nam wykładał religję lub odpowiadał krótko a węzłowato na nasze pytania, zdawać się mogło, że odpowiada żołnierzom. Jego wymowa kaznodziej-