czystości myśli, czystości pieśni, czystości piór Białego Orła.
I życie zbiegło ci w tej obronie — i szron pobielił twe włosy, i spracowan a utrudzon jesteś bardzo — i nieraz dolegają ci rany. Bo gdym nazwał tę twoją walkę tylko cichszą, dłuższą i smutniejszą — tom niedość powiedział. Bywała ona i gorzka bardzo i tragiczna, bo przecie te pociski, które godziły w pierś twoją, często i najczęściej nie z obcej wychodziły ręki. Aleś ty wytrwał i zwyciężyłeś! Zwyciężyłeś wiedzą, talentem, szlachetnością myśli, dobrą wolą i miłością. I oto głowy chylą się dziś przed tobą — i oto ci nawet, którzy odmiennemi szli drogami, mówią, że twoja prosta była i jasna i żeś na niej wytrwał do końca. Ale źle mówię, żeś wytrwał, bo ty trwasz dotąd. Odchodzi profesor z katedry, ale zostaje nauczyciel narodu, zostaje przewodnik, zostaje narodowy chorąży. I ty tej chorągwi nie złożysz, póki sam Bóg nie wyjmie jej z twej dłoni! Dajże ci Boże dożyć po wielu, wielu jeszcze latach drugiej takiej chwili, w której głowy znów pochylą się przed tobą i w której inny, młodszy ode mnie żołnierz, z pod tego samego znaku Orła, powtórzy słowa, które wypowiadam w tej chwili: cześć pracy, cześć zasłudze, cześć szlachetnej duszy, cześć służbie, czystej, jak łza!