Strona:PL Henryk Sienkiewicz-Quo vadis t.1 020.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

sługi chyba dorobkowicze potrzebują większej ilości ludzi.
— Piękniejszych ciał nawet i Miedzianobrody nie posiada — mówił, rozdymając nozdrza, Viniciusz.
Na to Petronius odrzekł z pewną przyjazną niedbałością:
— Jesteś moim krewnym, a ja nie jestem ani tak nieużyty jak Bassus, ani taki pedant, jak Aulus Plautiusz.
Lecz Viniciusz usłyszawszy to ostatnie imię, zapomniał na chwilę o dziewczynach z Cos i, podniósłszy żywo głowę, spytał:
— Skąd ci przyszedł na myśl Aulus Plautiusz? Czy wiesz, że ja, wybiwszy rękę pod miastem, spędziłem kilkanaście dni w ich domu. Zdarzyło się, że Plautiusz nadjechał w chwili wypadku i widząc, że cierpię bardzo, zabrał mnie do siebie, tam zaś niewolnik jego, lekarz Merion, przyprowadził mnie do zdrowia. O tem właśnie chciałem z tobą mówić.
— Dlaczego? Czy nie zakochałeś się wypadkiem w Pomponii? W takim razie żal mi cię: niemłoda i cnotliwa! Nie umiem sobie wyobrazić gorszego nad to połączenia. Brr!
— Nie w Pomponii — eheu! — rzekł Viniciusz.
— Zatem w kim?
— Gdybym ja sam wiedział w kim? Ale ja nie wiem nawet dobrze, jak jej imię: Lygia czy Callina? Nazywają ją w domu Lygią, gdyż pochodzi z narodu Lygiów, a ma swoje barbarzyńskie imię: Cal-