Strona:PL Henryk Sienkiewicz-Quo vadis t.1 149.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

na Wschodzie. Głąb domu, w której snuły się żeńskie i męskie postacie niewolników, jaśniała także światłem. W tryklinium stół był przygotowany na cztery osoby, do uczty bowiem, prócz Viniciusza i Lygii, miał zasiąść Petroniusz i Chryzotemis.
Viniciusz szedł we wszystkiem za słowami Petroniusza, który radził mu nie iść po Lygię, ale posłać Atacina z uzyskanem od Cezara pozwoleniem, samemu zaś przyjąć ją w domu i przyjąć uprzejmie, a nawet z oznakami czci.
— Wczoraj byłeś pijany — mówił mu. — Widziałem cię: postępowałeś z nią, jak kamieniarz z gór Albańskich. Nie bądź zbyt natarczywy i pamiętaj, że dobre wino zależy pić powoli. Wiedz także, że słodko jest pożądać, lecz jeszcze słodziej być pożądanym.
Chryzotemis miała o tem własne, nieco odmienne zdanie, lecz Petroniusz, nazywając ją swoją westalką i gołąbką, począł jej tłómaczyć różnicę, jaka być musi między wprawnym cyrkowym woźnicą, a pacholęciem, które po raz pierwszy wsiada na kwadrygę. Poczem, zwróciwszy się do Viniciusza, mówił dalej:
— Zyskaj jej ufność, rozwesel ją, bądź z nią wspaniałomyślny. Nie chciałbym widzieć smutnej uczty. Przysięgnij jej nawet na Hades, że ją wrócisz Pomponii, a już twoją będzie rzeczą, by wolała nazajutrz zostać, niż wrócić.
Poczem, ukazując na Chryzotemis, dodał: