Strona:PL Henryk Sienkiewicz-Quo vadis t.1 180.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

— Więc posłuchaj mnie... Nie wiem, coby ci zapisał lekarz, ale wiem, jak jabym postąpił na twojem miejscu, ja. Oto, zanim się tamta odnajdzie, poszukałbym w innej tego, czego mi wraz z tamtą zbrakło. Widziałem w twojej willi ciała wyborne. Nie przecz mi... Wiem, co jest miłość i wiem, że gdy się jednej pożąda, inna jej zastąpić nie może. Ale w pięknej niewolnicy można zawsze znaleść chociaż chwilową rozrywkę...
— Nie chcę! — odpowiedział Viniciusz.
Lecz Petroniusz, który miał do niego rzeczywistą słabość i który pragnął istotnie złagodzić jego cierpienie, począł rozmyślać, jakby to uczynić.
— Może twoje nie mają dla ciebie uroku nowości — rzekł po chwili — lecz (i tu jął patrzyć kolejno na Iras i na Eunice, a wreszcie położył dłoń na biodrze złotowłosej Greczynki) przypatrz się tej charytce. Kilka dni temu młodszy Fonteius Capiton dawał mi za nią troje cudnych pacholąt z Clazomene, albowiem piękniejszego ciała chyba i Scopas nie stworzył. Sam nie rozumiem, dlaczego dotąd pozostałem dla niej obojętny, nie wstrzymała mnie przecie myśl o Chryzotemis! Otóż daruję ci ją, weź ją sobie!
A złotowłosa Eunice, usłyszawszy to, pobladła w jednej chwili, jak płótno i, patrząc przestraszonemi oczyma na Viniciusza, zdawała się, bez tchu w piersi, czekać na jego odpowiedź.
Lecz on zerwał się nagle i, ścisnąwszy rękoma